piątek, 20 października 2017

Cukrzyca Typu F , kto na nią choruje ?

W niemieckim czasopiśmie dla diabetyków ukazał się ciekawy artykuł na temat cukrzycy typu F.
Oto jego tłumaczenie :


Jeśli ktoś choruje na cukrzycę – chorują z nim jego przyjaciele i rodzina.

Najbliżsi nazywani są dlatego „Typem F”.

Matka, przyjaciółka i małżonek opowiadają tutaj, jak z tą chorobą czują się ich bliscy. 

 

Typ F - co to w ogóle jest?

Nie jest to nowy typ cukrzycy, lecz tak nazywa się na forach internetowych i w kręgach zawodowych ludzi z otoczenia cukrzyków –

„Nie chodzi tutaj o chorobę, lecz o wyzwanie” – mówi psychodiabetolog Klaus-Martin Rölver z Centrum Cukrzycowego w Quakenbrück. Jest to najczęściej wyczerpujące, często przerażające zadanie dla najbliższych.

Jak pokazało badanie o nazwie DAWN2, prawie połowa osób pytanych uważa swoich najbliższych za duże obciążenie. Czują się oni także niepewni i bezradni w kontaktach z nimi. Najbardziej boją się oni sytuacji   wystąpienia hipoglikemii” – mówi Klaus-Martin Rölver.

Jakie jest to naprawdę uczucie strachu opowiada nam matka Yvonne Behrend z Peine, która kilka razy w nocy musi wstawać, żeby zmierzyć poziom cukru we krwi swojemu synowi, Leanderowi. „To jest bardzo męczące w dłuższej perspektywie”, mówi nam ekspert Rölver.

Niekiedy diabetycy denerwują swoich najbliższych zmianami nastroju lub agresywnością z powodu niskiego poziomu cukru we krwi. „Trzeba tutaj zrozumieć, że mózg nie działa prawidłowo w przypadku znacznego niedoboru cukru” wyjaśnia Rölver. Również komplikacje z powodu niedoboru cukru i strach przed jedo następstwami, są bardzo obciążające.

Sabrina Lutter z Stadthagen była świadkiem jak jej przyjaciółka zapadła w śpiączkę cukrzycową. Podobnie Rolf Haug z Gröbenzell zmienił sposób żywienia w trosce o swoją żonę.

Ale zbyt duża nadopiekuńczość może być postrzegana przez diabetyka jako protekcjonalizm/protekcjonalność, ostrzega Rölver. Ciągła opieka nad chorym może nadszarpnąć taki związek.

Klaus-Martin Rölver zaleca krewnym cukrzyków branie uczestnictwa w specjalnych szkoleniach, skierowanych właśnie do nich. Odbywają się one w specjalistycznych punktach diabetologicznych.

 

„Najchętniej chciałabym być zawsze blisko Leandra”.

- Yvonne Behrend: „Gdy mój syn czuje się źle, ja także czuję się wtedy źle. Cierpi na cukrzycę od 4 lat. Radzimy sobie z nią dość dobrze.

Jednak gdy Laender ma infekcję – a to zdarza się dość często – cukry zaczynją szaleć. Nie mogę spać, wstaję co najmniej 3 razy w nocy, żeby zmierzyć mu poziom cukru. Na szczęście mój mąż jest spokojniejszy i pomaga odzyskać mi równowagę. Leander chodzi teraz do szkoły i ma tam dobrą opiekunkę. Mimo to zawsze jestem dostępna pod telefonem. Musiałam w tej sytuacji zrezygnować z pracy fryzjerki i teraz pracuję wspólnie z mężem w firmie developerskiej. Nie umiałabym odpuścić. Nie mogę Leandrowi tak po prostu pozwolić pójść na urodziny…Kto będzie w stanie policzyć mu węglowodany i podać odpowiednią dawkę insuliny? Najchętniej chciałabym być zawsze blisko Leandra. Oczywiście zastanawiam się nad przyszłością. O dalszych szkołach i edukacji… Jeszcze wiele spraw nas czeka.”

 

„To było straszne widzieć swoją najlepszą przyjaciółkę w takim stanie.” Sabrina Lutter: „Znamy się z Lisą od 13.roku życia. W szkole cukrzyca Lisy nie rzucała się w oczy. Śpiew, taniec, dobra zabawa – wszystko to było możliwe także z cukrzycą. Gdy poszłyśmy na studia do Kassel, zamieszkałyśmy razem. Zauważyłam wtedy, że Lisa odpuściła sobie troskę o swoją cukrzycę. Przed trzema laty poczuła się bardzo źle. Lisa miała trudności z oddychaniem. Ja zadzwoniłam szybko po pogotowie. Lekarz zalecił jej wtedy tylko odpoczynek. Kiedy zajrzałam później do jej pokoju – była nieprzytomna. Zadzwoniłam pod numer alarmowy 112,  następnie błagałam sanitariuszy, żebym mogła pojechać razem z nią do szpitala. Nie mogłam przecież zostawić Lisy samej. Było to straszne widzieć ją w śpiączce. Następnego dnia Lisa przeprosiła mnie i podziękowała mi za uratowanie jej życia. Okazało się, że dwa dni nie robiła sobie zastrzyków (nie podawała insuliny). Na szczęście Lisa teraz znacznie lepiej zajmuje się swoją chorobą. Zrobiłyśmy sobie wtedy tatuaże. Przyjaźń jest też „pod skórą”. W międzyczasie przeprowadziłyśmy się do innych miast, ale nadal jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami”.

 

„Gertraud, czy wzięłaś już swoją tabletkę?”

„Trzy lata temu moja żona poczuła się słabo i bez siły. Poszła wtedy do swojej lekarki. Diagnoza – cukrzyca typu 2. Getraud była zszokowana i ja także. Ale nie pozwoliliśmy by nas to złamało. Zaczęliśmy zbierać informacje o chorobie, zmieniliśmy sposób odżywiania, częściej wychodziliśmy na spacery. Krótko po tym udało nam się zgubić także parę kilogramów. Poczuliśmy się lepiej.

We dwójkę jest raźniej walczyć z taką chorobą. Często ja robię zakupy i unikam słodkich rzeczy, żeby „nie kusić” tym Getraud. Kiedy gotuję w kuchni to nie przygotowuję schabu, lecz coś naprawdę zdrowego.

Nie rozmawiamy wcale tak dużo o cukrzycy, po prostu zdrowiej żyjemy, na ile nam się udaje. Jedyną rzeczą o jaką czasem zapytam Getraud, to czy wzięła już swoje tabletki. Mam nadzieję, że będziemy jeszcze mogli przez wiele lat, mimo cukrzycy, robić to, co dla nas jest ważne, czyli pielęgnować ogród, podróżować, żeglować. Chciałbym, żeby nasz zdrowy styl życia się opłacił i Getraud nie musiała brać zastrzyków z insuliny oraz że nie rozwiną się żadne powikłania. Tego obawiałbym się najbardziej.”


 
 
 
 
 
   


Tłumaczenie : Joanna Ernest, Andrzej Sekuła i  Anna Szczepańska

 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz