02.00. Cisza. Spokój. Słychać tylko oddechy śpiących. A ja siedzę przy
oknie i patrzę na inne domy. Kilka świateł A reszta ciemne okna.
Wyobrażam sobie ile osób w tej chwili, tak jak ja nie śpi. Jedni dopiero
się kładę, drudzy wstają. A ja nie śpię, bo po raz kolejny muszę podać
dziecku sok. Po raz kolejny muszę przerwać sen swój i mojego dziecka
przez tę cholerę.
Kolejna noc i spadki. Ile to już nocy
nieprzespanych w ciągu ostatnich 2.5 roku? Ile jeszcze jestem w stanie
wytrzymać bez snu, bez odpoczynku? Ile jeszcze mogę wytrzymać nerwów?
Ile razy już to sobie powtarzam?
Życie z cukrzycą nie jest łatwe. Ile
razy ja już to słyszałam. Czy tak naprawdę ktoś, kto tego nie
doświadczył, może mnie zrozumieć?
Ważenie, liczenie, prowadzenie
notatek, zeszytu, pilnowanie cukrów, kontrola leków, sprawdzanie stanu
niezbędnych rzeczy, recepty, zamawianie seniorów, i portów, kontrole,
lekarze, telefony, sensory, blucon, masaże miejsc po wkłuciach, smarowanie ran, odparzeń, kontrola co można A co nie.
Rozmowy z dzieckiem, tłumaczenia, prośby, groźby, płacz, histeria, bałaganie, i znów tłumaczenie, pilnowanie, kontrola.
I
ja w tym wszystkim sama. Gotuje, sprzątam, prasuje, piorę, pilnuje
cukrów, zajmuje się młodszym dzieckiem, a do tego jeszcze pracuje.
Płacze,
krzyczę, denerwuje się, rzucam się, wychodzę z.domu na 5 minut, aby
złapać oddech, szukam rozwiązań, swojego miejsca, swojego czasu, swojej
odskoczni.
Ile to już razy prosiłam o pomoc? Ile razy mówiłam, że nie dam.rady, że nie wytrzymam, że to już za dużo?
A potem znowu wstaje w nocy. Znowu jadę do szkoły. Znowu idę do lekarza po receptę. Znowu jestem mama dziecka z ct1.
Jestem też mama 2.5 latki. Jestem żona. Jestem logistykiem. Jestem kobietą.
Nie
mogę zapominać o sobie. Jeśli ja nie będę szczęśliwa, to nikt nie
będzie. Ile razy ostatnio krzyczała na swoje dzieci? I co to dało? Płacz
ich i mój. Ukojenie nerwów.
Szukam swojego miejsca. Swojego czasu.
Swojej pasji. Muszę zadbać o siebie, żeby innym też było dobrze.
Zaczęłam od toksycznych znajomych. Usunąłem ich ze swojego życia. Moje
życie jest moje. I to, co ja robie, chce robić. A nie muszę. Nie muszę
nikomu nic udowadniać. Nie muszę nikomu nic tłumaczyć. Nic nikomu nie
jestem winna. Ja jestem ważna. Moje marzenia i pragnienia. To jest mój
czas, aby być szczęśliwa.
Zrobiłam sobie listę rzeczy, których
najbardziej pragnę. Takich realnych i wpływających z serca. O okazało
się, że one nie są jakieś wygórowane. Że wszystko mogę osiągnąć.
Wszystko jest realne, jeśli skupimy się na sobie. Na tym, co dla nas
jest ważne.
Jak ja będę szczęśliwa, to będę też miała siłę. Siłę potrzebną do walki o zdrowie mojego dziecka.
Muszę
otworzyć się na życie. Do tej pory zamknęły mnie brak chęci i
motywacji. Ciągle dążenie do ideału. Ideału rodziny. Ideału domu. Ideału
cukrów. A ideały nie istnieją. One są tylko w naszych głowach i świecie
kreowanym przez koncerny mody, farmaceutyczne i telewizję. Ideał to ja i
moja rodzina.
A teraz w nocy, gdy dokoła cisza siedzę i myślę sobie,
że jednak mam szczęście. Mam wspaniałe dzieci i męża. Mam ich. Nie
jestem sama. Mam o co walczyć.
Jestem wykończona. Nie mam siły na nic. Dzisiaj
postanowiłam sobie, że życie jest za krótkie na to, żeby nic nie robić.
Wstanę rano. Wymaluje się. Założę koronę, cycki do przodu. Nie pokaże
nikomu, że nie mam siły. Nie pokaże, że jestem słaba. Nie pokaże swoich
słabości dlatego, że jestem silna. Tyle co ja muszę unieść, to jest ciężar nie dla każdego. Dostałam to, bo ktoś tam na górze pomyślał, że dam radę. I dam!
Dla Ciebie córeczko.
E. Mama słodkiej N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz