02.00. Patrzę w sufit. Delikatna poświata
bije od małej lampki nocnej. W łóżeczku półroczne szczęście spokojnie sobie
śpi.
A jeszcze nie tak dawno była taka maleńka. Czas nieubłaganie leci do przodu.
N. śpi w swoim pokoju. Dzisiaj miała nienajlepszy dzień.
Cukry prawie w ogóle nie spadały poniżej 200. Czy to ten mróz za oknem sprawia, że świat oszalał? Świat mojego dziecka. ..szykuje się choroba. Podchodzę do okna w kuchni. Na termometrze poniżej zera. Znowu mróz i poranne Polaków skrobanie.
A jeszcze nie tak dawno była taka maleńka. Czas nieubłaganie leci do przodu.
N. śpi w swoim pokoju. Dzisiaj miała nienajlepszy dzień.
Cukry prawie w ogóle nie spadały poniżej 200. Czy to ten mróz za oknem sprawia, że świat oszalał? Świat mojego dziecka. ..szykuje się choroba. Podchodzę do okna w kuchni. Na termometrze poniżej zera. Znowu mróz i poranne Polaków skrobanie.
L.
nakarmiona. Mogę iść mierzyć cukier. ..chwytem delikatnie malutką rączkę. Ile
jeszcze zniosą te delikatne paluszki?
Ile może znieść takie małe dziecko? Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że moja
kruszynka może być taka dzielna. Kolejna
korekta. Już się nie boję. Robię co
trzeba, co uważam za najlepsze. A jeszcze tak niedawno bałam się podejmowania
takich decyzji. Decyzji, które ratują życie mojego dziecka.
Sierpień
2016
W
szpitalu mówili, żeby nie bać się korektować.
Reagować na zmieniający się cukier. Ale jak tu się nie bać skoro ja nie
wiem jak to liczyć. Czy już mam
zmniejszyć czy zwiększyć przelicznik?
Czy zacząć od bazy? Jestem zielona. I tam się czuje. Jak ten Szczypiorek
na wiosnę, co nie wie czy już się śmiać czy zaraz go nie zerwą i nie zjedzą.
Mnie zjada strach. Co będzie jak podam za mało? No trudno. Jestem
matką,jestem.matką. ona mi ufa . Nie mogę się wahać. Cukier spada. Remisja. Zmniejszamy przeliczniki i bazę. Na razie gitara.
W
szpitalu też mówili o orzeczeniu o niepełnosprawności. Ze trzeba pójść do urzędu i złożyć wniosek.
Ale czy moje dziecko jest niepełnosprawne?
Przecież to tylko cukrzyca. Czy mam ją od razu szufladkować? Pojawia się
strach i myśl, że przecież nie wszyscy muszą o tym wiedzieć . Ale po chwili
refleksji. Tak wszyscy muszą wiedzieć,
bo jeśli otoczenie będzie wiedziało to moje dziecko będzie bezpieczniejsze .
Przynajmniej ludzie będą wiedzieli, czego potrzebuje moja córka jak starci
przytomność, zasłabnie czy cokolwiek.
Czy to mi jest potrzebne? Otóż chyba jednak tak. Dowiaduje się, że mojej
córci należy się dzięki temu pomoc. A już powoli przekonuję się ile tak
naprawdę kosztuje nas ta choroba. Skoro
państwo może to niech pomaga. Składam dokumenty i czekam. Na szczęście w
komisji mamy dwie bardzo sympatyczne panie. Jedną psycholog, która od razu
wiedząc, że dopiero co urodziłam daje nam pkt 7 I 8 na dwa lata. Druga to pani
doktor z położnictwa. To ona wypisywała
mnie parę tygodni temu do domu po porodzie . Do dzisiaj pamiętam jej słowa,
żeby spróbować żyć normalnie z cukrzycą. Ze to taka przypadłość z którą można
się oswoić. Ze naprawdę są gorsze
choroby. I wiecie co...teraz po czasie przyznaję jej rację. Może to okrutne ale
człowiek już taki jest, że pociesza się nieszczęściem innych. Z tej perspektywy
tak. Nie mamy wcale najgorzej.
Na
dwa lata mamy spokój. Ale gdzieś tam z
tyłu głowy wciąż ta sama myśl -a co za dwa lata??? Juz wiem jak wygląda
rzeczywistość rodzin takich jak my. Totalna ignorancja środowiska.
Niezrozumienie i alienacja. Do tego instytucja, która powinna nas chronić staje się naszym wrogiem. Bo jak inaczej
nazwać komisje, które nie przyznają nam pkt 7 I 8 w orzeczeniu, podczas gdy
nasze dzieci nie są w stanie same o siebie zadbać. To że moje dziecko potrafi
się ubrać, nie znaczy że potrafi wyliczyć ww i jednostkę. Zresztą o czym ja
mówię, przecież większość pań w tych właśnie komisjach tego nie potrafi. A
jednak potrafią wydawać tak krzywdzące decyzje.
Dlaczego takie rzeczy nie są uregulowane prawnie? Powinno być odgórnie
przykazane jak należy traktować nas na komisjach. Powinno ale nie jest...dużo
rzeczy nie jest...Nieuświadomienie społeczeństwa w temacie cukrzycy typu 1 też
jest porażające. O abonament telewizyjny upominają się gdzie i jak można ale
kampanii społecznej o cukrzycy zrealizować nie da rady...nic nie da rady...ale
my rodzice musimy dawać radę. Musimy
dawać rade wstawać rano do pracy pomimo, że
pół nocy siedzieliśmy przy łóżku naszego słodziaka. Musimy dawać radę pomimo tego, że w szkole
nikt nie rozumie. Musimy dawać radę, bo tego od nas wszyscy
oczekują.
A
kto pomoże nam? Rodzicom?
Styczeń
2017
Już
wiem, że największe wsparcie dają mi rodzice tacy jak ja. Nie lekarze. Nie
urzędy. Tylko my sami wiemy ile pracy
nas to wszystko kosztuje. Ile wysiłku i serca wkładamy w to, żeby za parę lat
móc sobie powiedzieć, że zrobiłam wszystko co mogłam dla mojej córki.
Te
ostatnie miesiące zrobiły ze mnie lekarza, pielęgniarkę , dietetyka. Ostatnie miesiące nauczyły mnie, że poradzę
sobie w każdej sytuacji. Że mam siłę. Że jestem mamą. Tylko tak strasznie już
jestem zmęczona....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz