Postanowienia noworoczne

02.00. Alarm. Cukier 56. Lecę do kuchni po sok. Automatycznie na autopilocie.  Ile ja już zrobiłam kilometrów tak w nocy? Ciekawe ile nocy nieprzespanych ....a nie, łatwiej zliczyć te przespane. Jak to było przed chorobą?  Chyba już nie pamiętam.  Chociaż to tylko półtora roku ja już nie pamiętam tej beztroski. Spontaniczności we wszystkim. Nie pamiętam.  Nie przypominam sobie. Nie chce pamiętać.  Odkąd postawiono diagnozę, ani razu nie oglądałam starych zdjęć.  Nie wspominam tamtych czasów.  Nie chcę wspominać.  Skupiam się na tym co tu i teraz. Tylko czasami tak strasznie mnie boli serce. Tylko czasami coś rozrywa mnie od środka.  Tylko czasami łzy lecą mi z oczu.  I nic nie jest w stanie ukoić mojego bólu.  Jak się Podniosłam?  Po prostu. Miłość do dziecka daje siłę.  Świadomość, że na mnie polega, we mnie pokłada nadzieję. Że jestem dla niej wszystkim daje siłę.  Gdyby nie to, nie byłoby mnie. Pochłonęłaby mnie rozpacz.  Ale ja nie mogę się poddać.  Mało tego musze pokazać jej, że można żyć w miarę normalnie. Normalnie z chorobą.  Bo normalne życie już nie jest nam pisane. Ostatnio coraz częściej widzę jak N. męczy się.  Czasami uśmiecha się do mnie i mówi,  że to nic.  Ale ja widzę smutek w jej oczach. Wiem, że gdzieś tam w środku jest jej źle i smutno.  Dlatego staram się pokazywać jej , że to nic. Że mogło być gorzej.  Że może żyć taka jak inni. Tylko musi pamiętać o mierzeniu cukru. O niezbędniku jak gdziekolwiek wychodzi. O braniu insuliny. Liczeniu ww. I jest samodzielną na tyle, na ile może być samodzielne dziecko w jej wieku.  Przy mojej pomocy sama oblicza ww. Ile jednostek trzeba podać.  W szkole pamięta o mierzeniu cukru. Wie co robić przy różnych poziomach. Myślę, że jak na jej wiek to jest ok. Nie chce dama dawać sobie zastrzyków.  Od tego ma mnie. Zrezygnowałam z pracy dla niej. Dla jej bezpieczeństwa.  Żeby miała dzieciństwo. Żeby nie było zdominowane choroba. Żeby miała fundamenty na całe życie.  Walczę o te normalność na każdym kroku. Jestem osobą,  która ma serce na dłoni.  Pomagam każdemu, kto tej pomocy potrzebuje. Ale potrafię tez pokazać pazury.  Ostatnimi czasy, gdy toczyła się walka o refundację CGM straciłam jednak wiarę w ludzi. Kłótnie między dorosłymi i dziećmi o refundację.  Nieporozumienia z tymi co mają pompy, tymi na penach.  Nie rozumiem. Nie chce rozumieć.  Wszyscy żyjemy z tym samym.  Dlaczego nie potrafimy wspólnie walczyć o ten sam cel? Dlaczego są takie podziały?  Dlaczego jedni mają pretensje do drugich? Przecież każdy ma prawo walczyć.  Każdy ma prawo pisać maile, wysyłać pisma do Ministerstwa. Czy łatwiej jest nic nie robić i opluwac innych? Byle tylko mi było dobrze. Byle tylko ja bym miał lepiej. Jakie to ludzkie. Jakie podłe.  Ja nie zgadzam się na taki świat.  Nie potrafię przejść obojętnie obok krzywdy. I wiem, że ludzie nie są źli.  Mało tego, na grupie poznałam wielu ludzi z sercem na dłoni.  Sama niedawno tej pomocy potrzebowałam.  I ta pomoc nadeszła.  Niespodziewanie. Zupełnie bezinteresownie. I nawet nie liczy się tak sama pomoc jak to, że taka osoba jest koło mnie. Ze dała mi swoje serce. To więcej niż wszystkie skarby tego świata. Wierzcie mi, że nie ma nic cenniejszego niż bliska osoba na którą można liczyć.  To daje poczucie bezpieczeństwa i wiarę i nadzieje.  To samo chce przekazać mojemu dziecku. Tę wiarę w ludzi i poczucie bezpieczeństwa.  Ta choroba jest niezwykła i nieprzewidywalna. Tym bardziej nasze dzieci muszą mieć poczucie stabilizacji.  I nie będę się przejmować tym, że nie dostaniemy refundacji.  Nie będę zmuszała swojego dziecka do pompy. Żal tylko i przykrość wielka od ludzi, którzy stoją na straży Konstytucji. Moje dziecko nie jest gorsze, bo ma peny. Moje dziecko ma wybór. Polityka to bagno. 
Nowy rok to tez czas na zbieranie 1%. Wiele razy spotkałam się ze stwierdzeniem,  że przecież z tym da.sie żyć.  Nikt tak naprawdę nie wie jak wygląda życie  ct1. Nikt kto nie choruje.  Tłumacze wtedy  jak naprawdę wygląda mój dzień. Ile pieniędzy idzie na leki, na sensory. Ile czasu poświęcam dziecku, żeby po prostu żyło.  Owszem są dzieci  bardziej potrzebujące.  Ale to jest moje. O nią musze się troszczyć.  Bo jeśli nie ja to kto? A jeśli nasze państwo daje takie możliwości to z nich korzystam. Zycie jest jakie jest. Ludzie są jacy są.  Zawsze znajdzie się ktoś , komu nie będzie to pasowało.  Ale mnie to wali. Ja jestem matką i będę walczyć o wszystko co najlepsze dla mojego dziecka.  I każda matka tak by zrobiła.  Ludzie mają pretensje, że nie pracuje,  że siedzę w domu . Tylko nikt tak naprawdę nie chce mnie poznać.  A wystarczy posłuchać jak żyje się z tą chorobą i juz każdy inaczej patrzy. Moje dziecko uczy się świetnie.  Jest wzorową uczennicą.  Ale jest bardzo wrażliwa . Do tego dochodzi choroba. Musze wiec zrobić wszystko żeby przygotować ją do dorosłego życia.  Emocjonalnie, ekonomicznie i jak tylko się da. I tak naprawdę w dupie mam opinie innych.  Dla mnie najważniejsze jest moje dziecko. Ta choroba uodpornia. Na zło.  Na głupotę.  Ta choroba utwardza tyłek. Ta choroba uczy pokory. Ale daje niesamowity siłę.
Dzisiaj na początku nowego roku postanowiłam nie poddawać się.  Nie zmieniać się.  Być wierna swoim przekonaniom.  Mieć w dalszym ciągu otwarte serce i wierzyć wciąż,  że dobro wraca.
Boję się o moje dziecko. Bałam sie kiedys i boję teraz. I będę się bać dopóki będę żyć.  Bo to zawsze będzie moje dziecko. I zawsze będę robić wszystko,  żeby jej pomóc. 
Modlę się o to, żeby ludzie byli dobrzy. Żeby otwierali swoje serca na innych.
Mam nadzieje, ze ten rok przyniesie dobre wiadomości. Że znajdzie się lek. Może jakiś mały cień nadziei, że się znajdzie. Cokolwiek co da siłę i nadzieję.
Dziś gdy tak leżę patrząc w sufit ciesze się,  że moje dziecko żyje.  Wczoraj zmarł ktoś mi bardzo bliski. To skłania do refleksji o życiu.  Ciesze się, że Moje dziecko żyje.  I mam.zamiar w tym nowym roku cieszyć się z tego co mam. Cieszyć się z tych maleńkich rzeczy. Bo to one składają się na nasze życie.  Cieszyć się każda chwila z bliskimi. Każdym uśmiechem i słońcem.  Chce się cieszyć , że ptak zaśpiewa,  że kwiatek zakwitnie. Wbrew wszystkim i wszystkiemu.
Nie dam się chorobie. Nie będzie rządziła naszym życiem.  Jest i będzie z nami ale nie będzie nami rządzić.  Nauczyliśmy się z nią żyć I tyle. Więcej od nas nie dostanie. I Wam w tym Nowym Roku życzę siły i tej wiary. I po prostu cieszcie się dniem dzisiejszym.

Mama słodkiej N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz