02.00- alarm. Cukier 48. Biegnę z glukometrem żeby sprawdzić wynik z palca.
60. Biorę do ręki sok i próbuje obudzić śpiąca N. Łzy płyną mi po
policzku. I nie tylko dlatego, że moje
dziecko było zagrożone. Nie tylko
dlatego ze musze budzić ja po nocach.
Nie dlatego, że moje dziecko
nawet w nocy nie może mieć spokoju.
Dlatego, że czuje
bezsilność. Dlatego, że nie mogę
ochronić mojego dziecka. Bóg mi świadkiem,
że jestem gotowa na wszystko byle tylko N. Była zdrowa.
Niestety mam świadomość, że to nigdy może nie nastąpić. Mam świadomość. ...
No właśnie. ..czy ta świadomość teraz jest gorsza niż na początku? Mam wrażenie,
że teraz gdy jestem bardziej świadoma tej choroby, bardziej się boje.
Początek to był czas strachu. Ale to taki strach przed nieznanym. Przed nauka
liczenia ww. Uczenia się choroby w ogóle.
Teraz mam pełna świadomość zagrożeń.
Szkoła, basen, podwórko, urodziny koleżanki. Na każdym kroku czai się zagrożenie. Na początku nie patrzyłam na to w ten
sposób. Teraz gdy wiem jak reaguje jej
organizm boje się zwykłego wyjścia do szkoły.
Każdy dźwięk telefonu paraliżuje mnie. Mam świadomość, że absolutnie wszystko ma wpływ na cukry. Na
tę niskie i na te wysokie.
Dzisiejsza świadomość pomaga mi przy kontrolowaniu dawek i korektach. Dzisiejsza wiedza pomaga mi w kontrolowaniu
wszystkiego. Tak. Dzisiejsze moje życie
polega na kontrolowaniu tego, co je moja córka.
Kontroluje to ile tego zje. Kontroluje to kiedy je. Kontroluje ile dać
insuliny i kontroluje cukry. Ta kontrola nie kończy się , gdy moje dziecko jest
w szkole. Nie kończy się gdy jest na dworze z koleżankami.
Bo mam świadomość , że moje dziecko jeszcze nie zawsze pamięta o mierzenie
cukru. Czasami nawet nie czuje spadku cukru. Bo przy zabawie dziecko ma prawo
sie zatracić. Odpłynąć w świat fantazji
i wyobraźni. Dziecko ma prawo do tego,
bo jest dzieckiem. Ma prawo bawić się i zapomnieć o całym świecie. Bo jest dzieckiem. I po to ja Czuwam nad nią.
Po to Zrezygnowałam z pracy, żeby jej pilnować.
Ktoś może powiedzieć, że
przesadzam. Ze po co ta kontrola. Owszem
może i mieć rację. Ale ja mam świadomość
do czego potrafi prowadzić ta beztroska zabawa. Taka zasada ograniczonego
zaufania. Każdy ma prawo zapomnieć,
zagadać się, zagapić. Tylko w wypadku mojego dziecka to może mieć
fatalne skutki. Ja nie mowie o permanentnej kontroli i staniu nad dzieckiem.
Musze wiedzieć, gdzie jest w każdej
chwili . Musze wiedzieć przynajmniej co godzinę jaki ma cukier. W zabawie może szybko
spadać. Ja mam nad nią kontrole-
ochraniam ja. Bo mam świadomość. Wiem czym może się skończyć jazda na rowerze.
Nie jestem nadopiekuńczą matką. Daje dziecku swobodę. Uczę odpowiedzialności za siebie i swoją
chorobę. Ale to jest tylko dziecko.
Gdziekolwiek nie idzie, pilnuje czy wszystko ma przy sobie. Sprawdzam plecak
przed pójściem do szkoły. Pilnuje czy
zjadła. Sprawdzam zapasy soków i
cukierków. Pilnuje zapasu pasków i
sensorow. Czy to znaczy ze oszalałam ?
Ze chce mieć kontrolę nad wszystkim. Nie, ja po prostu mam
świadomość. Jestem matką i boję się o
swoje dziecko. To takie normalne. Tylko
do tego jestem matką dziecka chorego, które w każdej chwili może wpaść w
śpiączkę albo stracić przytomność.
Dlatego teraz tak bardzo skupiam się na pilnowaniu, żeby w przyszłości nie miała powikłań.
Bo mam świadomość. Im dalej w las...takie przysłowie, które tak bardzo
pasuje do tej sytuacji.
Dlatego nim osądzicie, spróbujcie
mnie poznać. Spróbujcie
dowiedzieć się jak wygląda moje życie.
Oczywiście jest różnica między dorosłym cukrzykiem a dzieckiem. Ten
pierwszy jest świadomy i polega na sobie. Ja jestem odpowiedzialna za czyjeś
życie. Ten ogrom odpowiedzialności
prowadzi do tej kontroli. Nie można tego mylić z nadopiekunczością. To, jak
teraz będę opiekować się moim dzieckiem, będzie skutkować na całe jego
życie.
To jest świadomość konsekwencji moich decyzji. I to, że w moich rękach jest
życie mojego dziecka...drugiego człowieka....
Wiec nim mnie ocenisz...
Mama słodkiej N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz